olejek vianek

… czyli czy gotowe produkty do olejowania włosów, lepsze niż sam olej?

Olejowanie to jedna z najlepszych rzeczy, jaką możemy zrobić dla swoich włosów i mój osobisty hit wszech czasów, który uważam, że z łazienki prawdziwej włosomaniaczki, już nigdy nie wyjdzie z mody. Oprócz czystych olejów, rynek kosmetyczny pod nazwą olejków, oferuje nam od pewnego czasu, gotowe produkty będące mieszanką wzbogaconą o ekstrakty oraz dodatkowe środki nawilżające i odżywiające. Z zamysłu powinny być bardziej uniwersalne, choć skład jak zwykle czytajmy dokładnie, bo nie ma reguł, wygodniejsze w użyciu, gdzie ktoś już za nas wszystko przygotował, no i wygodniejsze w przechowywaniu (jeśli macie w domu dziesięć butelek olejów, wiecie w czym problem). Nie pierwszy raz, jak używam kosmetyku tego typu, więc oczekiwania wobec niego mam już z góry ustalone. Myślę, że zawsze nasuwa się przy nich pytanie: lepiej kupić ten produkt czy mieszać oleje samodzielnie?
olejek vianek
Bezapelacyjnie, jest to najbardziej wygodne opakowanie, jakie można dostosować do płynnej, tłustawej konsystencji olejku i choć przyzwyczaiłam się już do butelek z gwintem, w przypadku czystych olejów, to od kosmetyku-gotowca, który producent sugeruje do użycia w konkretnym celu, oczekuję pompki. Ta działa bez zarzutu.
Konsystencja jest adekwatna do nazwy oraz składu, a o skład możecie się nie martwić swoją drogą, szczegółowo podany jest poniżej. Zapach, którego niestety nie możecie poczuć, to zdecydowanie coś, co bardzo przypadło mi do gustu. Charakterystyczny dla oleju, ale z nutą brzoskwini w tle. Niestety również, nie pozostaje na naszych włosach po umyciu szamponem, z moich włosów przynajmniej zupełnie się zmywa, więc mogę się nim cieszyć tylko przy nakładaniu i zmywaniu.
Skład jest świetny, sami zobaczcie.
vianek skład
No to co my tu mamy, czyli szybka analiza, krótkiego składu:

Glycine Soja Oil (olej sojowy), Prunus Armeniaca Kernel Oil (olej z pestek moreli, no to już wiadomo skąd ten zapach), Coco-Caprylate (emolient tzw. tłusty, nadaje włosom połysk), Persea Gratissima Butter (masło awokado), Calendula Officinalis Flower Extract (wyciąg z kwiatów nagietka), Pulmonaria Officinalis Extract (ekstrakt z miodunki plamistej), Potentillae anserinae herba extract (ziele pięciornika gęsiego, to bardzo ciekawy składnik, ziele to podaje się na bóle brzucha wywołane skurczami podczas miesiączki i problemami trawiennymi, rzadziej spotykany jest w kosmetykach do włosów, gdzie ma działanie ściągające i odżywcze), Tocopheryl Acetate (przeciwutleniacz czyli antyoksydant, hamuje procesy starzenia się skóry wywoływane np. promieniowaniem UV lub dymem papierosowym, zapobiega lub w znaczny sposób ogranicza szybkość zachodzenia procesu utleniania zawartych w kosmetyku składników tłuszczowych, np. niektórych cennych olejów roślinnych, dodatek antyoksydantów zapewnia trwałość produktów, wydłuża ich przydatność do użycia, zabezpiecza przed powstawaniem nieprzyjemnego zapachu, zmianami barwy oraz konsystencji produktu gotowego, w końcu tego typu olejki możemy nakładać też na skórę głowy w celu nawilżenia, szybszego porostu włosów itd.), Hippophae rhamnoides oil (olej z rokitnika zwyczajnego), Lecithin (lecytyna, zamyka łuski włosów, wygładza je, hamuje proces wypadania), Parfum (na końcu zapach, czyli jak najbardziej w porządku)

Stosowałam jako produkt samodzielny, olejujący, na suche lub wilgotne włosy, jako dodatek do tuningu masek proteinowych i humektantowych, nie stosowałam jako wykończenie włosingu w postaci zabezpieczania końcówek (również to zastosowanie przedstawiam nam na opakowaniu producent), ponieważ dla moich cienkich włosów, o średniej gęstości, tego typu tłuste konsystencje to zbyt wiele i mają tendencję do obciążania, ale przy gęstych i długich włosach, zaryzykowałabym i sprawdziła go również w tej roli.
Działanie tego kosmetyku oceniam na wysokie cztery z plusem, ponieważ robi dla moich włosów naprawdę wiele. Dlaczego nie pięć? Nie obraziłabym się, gdyby był jeszcze bardziej efektywny, ale mimo to, moje wysokopory uwielbiają jego właściwości, a ja bardzo surowo podchodzę do ocen, stąd jeszcze nie najwyższa nota, na piątkę, czy piątkę z plusem, bo je daję tylko jak w tle słychać chóry anielskie oraz wystrzały fajerwerków, zatem jak sami widzicie, te cztery plus, to naprawdę dobra nota. Jest to uczciwy produkt, wart zakupu, co potwierdzały mi po każdym użyciu, moje wymagające, rozjaśniane włosy, które miały się po nim bardzo dobrze. Były gładsze, zdrowsze, mocniejsze, bardziej nawilżone, lśniące. Oczywiście, co w kwestii olejowania znaczące, im regularniej stosowany, tym efekty te, były bardziej widoczne.
Odpowiadając na pytanie ze wstępu, uważam, że takie produkty są przyjemnym urozmaiceniem i dalej będę je kupować i testować, bo również się sprawdzają, ale nie zrezygnuję z tradycyjnych olejów, bo niektóre z nich to pewniaki służące moim włosom.
Dodatkowo, warto wspomnieć, że jest to świetna opcja na wyjazd, ponieważ plastikowa butelka nie stłucze się w bagażu. Pompka jest samowystarczalna w dozowaniu, no i przede wszystkim, nie bierzemy ze sobą kilku buteleczek, a jedną, w której mamy już wszystko, co potrzebne, by zrobić całkiem uczciwy włosing.
Olejek ten możemy kupić solo lub tak jak ja, w zestawie z szamponem z tej samej serii. Jeśli chcesz poznać moją opinię o szamponie, zapraszam Cię to osobnej recenzji
W tej tematyce, warto też przeczytać o produkcie, który stworzyło dla odmiany ECO LAB, również będącym kosmetykiem, o tym samym zamyśle.
Używałyście tego produktu lup o podobnym zamyśle? Możecie jakiś polecić? No i jakie jest Wasze podejście do takich gotowych mieszanek? Tuningujecie nimi maski, stosujecie solo?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here